Wyprawa do lasu
        Adam Mickiewicz podczas słynnego grzybobrania w III księdze „Pana Tadeusza” opisywał las i jego skarby w następujący sposób:

        „Inne pospólstwo grzybów pogardzone w braku
        Dla szkodliwości albo niedobrego smaku;
        Lecz nie są bez użytku, one zwierza pasą
        I gniazdem są owadów i gajów okrasą.
        Na zielonym obrusie łąk, jako szeregi
        Naczyń stołowych sterczą: tu z krągłymi brzegi
        Surojadki srebrzyste, żółte i czerwone,
        Niby czareczki różnym winem napełnione;
        Koźlak, jak przewrócone kubka dno wypukłe,
        Lejki, jako szampańskie kieliszki wysmukłe,
        Bielaki krągłe, białe, szerokie i płaskie,
        Jakby mlekiem nalane filiżanki saskie,
        I kulista, czarniawym pyłkiem napełniona
        Purchawka, jak pieprzniczka - zaś innych imiona
        Znane tylko w zajęczym lub wilczym języku,
        Od ludzi nie ochrzczone; a jest ich bez liku.
        Ni wilczych, ni zajęczych nikt dotknąć nie raczy,
        A kto schyla się ku nim, gdy błąd swój obaczy,
        Zagniewany, grzyb złamie albo nogą kopnie;
        Tak szpecąc trawę, czyni bardzo nieroztropnie.”

        My również podczas pierwszej wyprawy do lasu w dniu 16 września niejadalne grzyby pozostawialiśmy nietknięte. W lesie zaś było trochę za sucho, a warunkiem niezbędnym do tworzenia się owocników jest woda oraz wysoka wilgotność powietrza. Dlatego też w okresach, gdy podłoże i powietrze jest suche, trudno znaleźć dużo grzybów, ale jak na pierwszy nasz wypad do lasu i tak można go zaliczyć do udanych. Natrafialiśmy na grzyby znane przez nas i z całą pewnością jadalne: podgrzybki, kurki, surojadki i kanie. Udało się też znaleźć kilka borowików, które szczególnie cieszyły. Uważnie obserwowaliśmy zmiany zachodzące w przyrodzie: liście na drzewach mieniące się złociście w promieniach słońca, leżące pod drzewami szyszki i żołędzie, wpadające przez konary drzew promyki słońca, czyniły las miejscem jeszcze bardziej urokliwym. Dookoła panowała kojąca cisza - czasami tylko z oddali słychać było pokrzykiwanie przelatujących ptaków oraz stukot dzięcioła. Jesienny krajobraz nie kojarzył się nam jednak ze smutkiem. W swej obfitości barw, widoku opadających mgieł i babiego lata, unoszącego się ponad łąkami, dawał wyciszenie, cieszył oko i relaksował.
        Dotlenieni leśnym powietrzem i w dobrych nastrojach powróciliśmy do naszego Domu.